piątek, 6 września 2013

Dzungla, dzungla, dzungla

Dzungla amazonska to miejsce najbardziej zapewne na swiecie nasycone zyciem. W dzungli zawsze jest glosno, bez przerwy cos trzepocze, skrzeczy, rechocze, bzyczy (to akurat niestety), spiewa, krzyczy a nawet sie drze (ary), chlupie, skacze (krokodyle do wody) i ucieka. 
Nasz przewodnik Raul, z ktorym spedzilismy ponad 5 dni, urodzony i wychowany w sercu dzungli wraz z zona sprawil, ze nasza wycieczka byla niezapomnianym przezyciem. Po mistrzowsku wypatrywal zwierzat bo my, choc staralismy sie z calych sil, zadnego zwierzaka nie dostrzeglismy jako pierwsi. Nie wiemy jakim cudem z kilkunastu metrow wypatrzyl na przyklad norke z siedzacym w niej mrowkojadem, nie mowiac juz o polowaniu na ryby (ktore potem jedlismy na sniadnie, obiad i kolacje) oszczepem w nieprzezroczystej wodzie. Opowiadal nam tez o roslinach (m.in. drzewie kauczukowym, lianie, ktora w srodku ma czysta wode i ktora pozwala na przezycie w dzungli kiedy woda sie skonczy, o drzewie sluzacym do szamanskich obrzedow). 

Nasza wyprawa byly to dwa dni splywu w dol rzeki, jednego z doplywow Amazonki, jeden dzien chodzenia po dzungli, co bylo najbardzij wyczerpujacym spacerem w naszym zyciu pomimo, ze Raul torowal nam droge maczeta, i dwa dni powrotu w gore rzeki. Podczas tych dni mielismy szczescie spotkac bardzo duzo zwierzat - wiele rodzakow ptakow (ary, tukany, czaple...), krokodyle, zolwie wodne (wiecie, ze zolwie wodne sa zdumiewajaco szybkie?), liczne leniwce (nasz przewodnik nam nawet jednego zlapal, co nie bylo bardzo trudne bo leniwcom sie nawet nie chce uciekac, ale wymagalo poswiecenia ze wzgledu na siedzace na leniwcu bardzo mocno kasajce czerwone mrowki), wiele gatunkow malp, plaszczke i wiele innych. Pomagalismy tez w zbieraniu jaj zolwi wodnych, ktore sa pod ochrona -  przewodnicy zbieraja jaja z plazy zanim zabiora sie za nie iguany i zolwie wykluwaja sie w specjalnych piaskownicach, a potem zostaja wypuszczone na wolnosc. 

Noca pokazywaly sie nieco mniej sympatyczne formy zycia, a przynajmniej takie mielismy wrazenie. Komary, wielkie pajaki lazace po naszym pokoju (podobno niejadowite), niezliczone karaluchy tak bezczelne, ze po ktorejs kolacji na naszym stoliku zastalismy kilkanascie barszkujacych sobie w najlepsze, ale na szczescie to nie na mojej szczoteczce do zebow siedzialy :) Choc z pajakami-gigantami udalo nam sie nawet troche oswoic kiedy odkrylismy, ze da sie je poszczuc na muchy-giganty (wystarczy na pajaka skierowac mocny strumien latarki, podlatuje tam mucha skuszona swiatlem i raz dwa muchy nie ma a pajac chowa sie do kata jedzac pyszna kolacje). 
Nocne owadzie wybryki wynagradzalo jednak w pelni niebo rozswietlone gwiazdami z wyraznie widoczna Droga Mleczna. 

Jedlismy glownie zlowione przez nas ryby z ziemniakami, patatami (niedojrzale banany, przypominaja w smaku ziemniaki, nasz ulubiony przysmak), ryzem, wszystko obowiazkowo smazone. Kiedys na sniadanie mielismy jajecznice, zdumiewajaco jednak inna od naszej. Spytalam Telmy co do niej dodala, pokazala mi rozne warzywa i przyprawy, w tym Maggi i...glutaminian sodu w saszetce! Powiedziala z duma, ze dodaje sie to do ryb i innych potraw, zeby mialy glebszy smak. Zastanawialam sie chwile, czy wpychac sie z radami w jej zycie i wyjasniac, ze moze stosowanie tej akurat "przyprawy" nie jest najlepszym pomyslem - zdecydowalam ze jednak jej powiem, ze majac najlepsze na swiecie ryby, warzywa i owoce nie warto dodawac chemii do jedzenia. Troche obawialam sie reakcji, ale chyba wzbudzilismy jej zaufanie profesjonalnym opisem skutkow ubocznych ;) bo goraco nam podziekowala za informacje i zrezygnuje z jego stosowania. 

Podobno nie wszyscy maja szczescie trafic na takich wspanialych, doswiadczonych, cierpliwych i usmiechnietych przewodnikow, to im zawdzieczamy ta niezapomniana wyprawe. Chociaz przyznajemy, ze milo jest z powrotem spac w czystej, nie uzywanej wczesniej przez innych podroznikow poscieli ;) 

Lagunas, miasteczko wypadowe do dzungli

Nasi przewodnicy Raul i Telma i my

Lodz wydrazona z drzewa, nasz srodek transportu

Raul byl bardzo bardzo dumny ze zlapania krokodyla


widzicie malpe?

Mrowkojad!

Tak spalismy

Mlodziutki zolw wodny

400-letnie drzewo
Raul zdejmuje z Darka czerwone mrowki. Ich ugryzienie boli jak ugryzienie osy, ale swedzi przez wiele dni. 

Kasia i Leniwiec. Leniwiec byl dosc obojetny na zainteresowanie jego osoba, przez kilka minut nie ruszyl nawet lapa. 

Termitowy domek. 

Z jednego z tych Stworzen bedzie jeszcze motyl ;)


Tu spalismy.


Raul wyciaga rybe z sieci. 

Bedzie obiadek!
Juanita to koati znalezione jako malenstwo bez matki w lesie, po odchowaniu nie chciala  juz do dzungli wrocic. 


Innego prysznica nie bylo.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz